Wszelkiej maści media coraz częściej rozpisują się o szalejącej w Polsce inflacji. Często jednak te wieści są nadmiernie demonizowane, a jednocześnie pisane są scenariusze, które zdarzają się wyłącznie w ekstremalnych przypadkach. Zaistnienie takiego zjawiska nie zawsze niesie ze sobą negatywne skutki, a na sam rozmiar inflacji mają wpływ rozmaite czynniki. Dzisiejszy wpis nieco przybliży ten temat i wyjaśni, skąd się bierze inflacja i jakie znaczenie ma dla każdego z nas.
Czym jest inflacja?
Inflacja to zjawisko ekonomiczne, które powoduje wzrost cen na rynku towarów i usług, jednocześnie osłabia moc nabywczą pieniądza. Oznacza to, dla przykładu, że w 2015 roku za 5zł mogliśmy kupić dwanaście bułek, w 2018 roku już tylko 10, zaś dziś ta kwota wystarczy nam na 8 kajzerek. Zjawisko to jednoznacznie kojarzy się z czymś negatywnym, niepożądanym, co najlepiej zlikwidować lub obniżyć do minimum.
Co wpływa na inflację?
Istnieje szereg czynników, które wywołują lub wpływają na rozmiar i skalę inflacji. Najczęstszym powodem jest nadmierne zwiększenie podaży pieniądza, czyli po prostu dodruk waluty przez bank centralny lub jego kreację w bankach komercyjnych. Innym przykładem może być niezrównoważona polityka gospodarczo-monetarna państwa: powiększająca się dziura budżetowa, nadmierne koszty administracyjne w danym kraju, a nawet brak zabezpieczeń przed kryzysami finansowymi innych państw. Jeszcze innym czynnikiem jest nagły i gwałtowny wzrost kosztów produkcyjnych, na przykład ceny paliw czy opłaty transportowe, które rzutują na całokształt wytworzonych surowców. Inflację, co ciekawe, można również zaimportować, a dzieje się to w sytuacji, gdy wzrastają ceny artykułów pozyskiwanych z zagranicy.
Rodzaje inflacji
Inflacja może przybierać różne rozmiary – od marginalnych, praktycznie nieodczuwalnych w skali roku, aż do skrajnie patologicznych, w których z miesiąca na miesiąc można stać się bankrutem. Co do zasady, zjawisko to określa się na podstawie tempa rozwoju i charakteryzuje się czterema przymiotnikami:
- Inflacja pełzająca (do 5% w skali roku) – niemal niezauważalna, cena bułki w perspektywie całego roku zmieni się z 50 groszy nie wzrośnie więcej niż o 2 grosze;
- Inflacja krocząca (od 5% do 20% w skali roku) – odczuwalna, jest zauważalna w perspektywie kwartał do kwartału, w perspektywie całego roku cena bułki wzrośnie z 50 groszy do pułapu maksymalnie 60 groszy;
- Inflacja galopująca (od 20% do 250% w skali roku) – bardzo wyraźna, wyczuwalna w perspektywie miesiąc do miesiąca, w perspektywie roku cena bułki z 50 groszy może wzrosnąć nawet do złotówki;
- Hiperinflacja (ponad 250% w skali roku) – odczuwalna nawet w perspektywie dzień do dnia, ceny mogą zmieniać się nawet z godziny na godzinę, w perspektywie roku cena bułki z 50 groszy może przekroczyć pułap 50 złotych.
Obecna inflacja w Polsce waha się pomiędzy pierwszym a drugim stadium (na początku 2020 roku wskaźnik inflacji oscylował na poziomie 4,7%), jednak stopniowo spada. Historycznie jednak znajdowaliśmy się na poziomie zarówno inflacji galopującej, jak i hiperinflacji: w latach 1988-1989 stopa inflacyjna wynosiła około 50% miesięcznie.
Czy inflacja zawsze jest negatywnym zjawiskiem?
Na pierwszy rzut oka inflacja rozumiana wyłącznie jako spadek cen wydaje się być negatywna, szczególnie dla konsumenta. Światowi ekonomiści jednak radzą, by poziom inflacji stanowiący kompromis między wzrostem cen, opłacalnością produkcji a stymulacją gospodarki wahał się w przedziale od 1,8 do 3%. Poziom ten ma podstawowy cel: uchronić przed recesją, która uśpi produkcję, zmniejszy popyt gospodarczy, a w konsekwencji zahamuje postęp i doprowadzi do pęknięcia bańki spekulacyjnej. Zwiększenie inflacji wiąże się również z obniżką stóp procentowych, co z kolei oznacza dobre wieści dla kredytobiorców – tańsze kredyty i niższe oprocentowanie nominalne.
W Polsce cel inflacyjny określony jest jak zakres +1/-1 punkt procentowy od wartości bazowej 2,5%.
Ciekawostki na temat inflacji
Najwyższą inflacją w historii XXI wieku “poszczycić się” może Zimbabwe: w roku 2008 bank centralny ogłosił oficjalną stopę inflacyjną na poziomie 2,2 miliona procent w skali roku. Niezależni ekonomiści jednak twierdzili, że realna inflacja w tym kraju przekraczała aż 7 milionów procent. Następstwem tak horrendalnej inflacji był druk banknotu o nominale… 100 bilionów dolarów zimbabwiańskich. Nie można było jednak cieszyć się z bycia bilionerem w tym afrykańskim kraju: trzy banknoty o najwyższym nominale ledwie starczały na bochenek chleba czy przejazd autobusem.
Wydaje Wam się, że to astronomiczna kwota? To pomyślcie, że to zaledwie niewielka część tego, co się działo na Węgrzech podczas kryzysu ekonomicznego w 1946 roku. Miesięczna inflacja sięgnęła tam poziomu – uwaga – 419.000.000.000.000.000%, czyli 41,9 biliarda procent. Oznacza to, że bułka, która 1 stycznia kosztowała 50 pengo, pod wieczór tego samego dnia była wyceniona na 100 pengo, 2 stycznia zaś już na 200 pengo. Największy nominał wyemitowanego banknotu wynosił 1 tryliard pengo (jedynka i 21 zer), zaś w momencie zmiany waluty na forinty kurs przeliczeniowy wynosił 1:1.000.000.000.000.000.000.000.000 (1 forint do 1 kwadryliona pengo).
Inflacja stylu życia
Istnieje również pojęcie „inflacji osobistej”. Chodzi o sytuację, w której zmienia się Wasza sytuacja życiowa. Być może pamiętacie sytuację, gdy byliście dużo młodsi – bez żadnych zobowiązań (mąż, żona, dzieci). Prawdopodobnie zarabialiście mniej a… pieniędzy na koniec miesiąca zostawało podobnie jak dziś.
Tym właśnie jest inflacja stylu życia. Im więcej zarabiamy pieniędzy (lub posiadamy jako rodzina), tym paradoksalnie więcej wydajemy. Jest to stosunkowo niebezpieczne zjawisko w szczególności dobrze widoczne w świecie sportu. Większość znanych nazwisk przyzwyczaja się do pewnego – wystawnego stylu życia. Kiedy kończy się ich kariera zawodowa, a tym samym regularne duże wpływy gotówki, bardzo często profesjonalni zawodnicy nie potrafią zrezygnować ze swojego stylu życia i stale się zadłużają.
Aż trzech na pięciu zawodników grających niegdyś w Premier League bankrutuje w ciągu pięciu lat po przejściu na „emeryturę”. Wielu sportowców szukając „nowych sposobów zarabiania” angażuje się w nielegalne przedsięwzięcia i nawet ląduje w więzieniu. Ewentualnie upadają moralnie, tak jak jeden słynny bokser, który zbankrutował i zaczął… grać w filmach porno.
Jako studenci nie mieliśmy problemu problemu ze spaniem w tanich hotelach i nie przeszkadzały nam twarde materace. Ale po trzydziestce raczej myślimy już o all inclusive w ciepłych krajach.
Powodów jest wiele. Może to być presja społeczna i chęć pokazania się z lepszej strony (to właśnie dlatego niektórzy biorą kredyt żeby pojechać na wakacje, a później pochwalić się zdjęciami w social media), może to też wynikać z pewnej niedojrzałości albo po prostu braku świadomości, że można inaczej. Jeśli zatem pomimo faktu rosnących zarobków, nadal „brakuje Ci do pierwszego” koniecznie przeczytaj artykuł o budżecie domowym.
Dlatego, jeśli słyszycie, że wskaźnik inflacji przykładowo wzrósł o dwa czy cztery procent, przyjmijcie tę informację z przymrużeniem oka. Tak zwany koszyk inflacyjny zawiera bardzo rozdrobnione wartości, których udział na dodatek podlega ciągłym wahaniom. Przykładowo osoba nie posiadająca samochodu nie wydaje bezpośrednio pieniędzy na paliwo, zaś domatorzy o wiele rzadziej korzystają z usług turystycznych czy restauracji. Tak naprawdę każdy z nas ma swoją, prywatną inflację, którą sami możemy ocenić.
Kiedyś przyszła do mnie na korepetycje z matematyki dziewczyna z szkoły podstawowej, był omawiany temat procentów. Jedno z zadań do tematu dotyczyło właśnie inflacji (chociaż różnie dobrze można by z treści wykreślić to słowo, bo na zadanie nie miało to wpływu). Gdy zapytałem jej, a co to ta inflacja, to odpowiedziała, że nie wie. Pomyślałem – OK, nie musisz tego (jeszcze) wiedzieć, tylko w takim razie bez sensu autorzy książki dają takie zadanie, skoro uczeń nie potrafi zrozumieć treści.
Później na korepetycje przyszedł chłopak z klasy maturalnej i także pojawiło się zadanie z hasłem inflacja. On również nie wiedział co to znaczy.
Myślę, że można śmiało postawić następujący wniosek – na etapie szkolnym nikt, poza bardzo nieliczną grupą osób dociekliwych nie wie, co to jest inflacja. I idą z tą nieświadomością przez całe życie, więc jeśli w telewizji usłyszą, że inflacja wzrosła lub zmalała, to nie będą wiedzieć co to oznacza, no chyba że do reportażu będzie dołączona wypowiedź „eksperta”, który powie jak ma myśleć.
Zresztą, wystarczy wejść w sekcję komentarzy na jednym z dużych portali internetowych, gdzie pod artykułem „w ostatnim czasie inflacja wynosiła kilka procent” najwięcej polubień mają komentarze typu „kłamstwo!!! W sklepie wszystko podrożało o 10-20%”.
Nie no sorry, ale za ostatni akapit duży minus. Właśnie przez takie zachowania, że inflacja rośnie a ludzie traktują to z przymrużeniem oka (o ile w ogóle wiedzą co to znaczy) sytuacja ekonomiczna kraju będzie stale się pogarszała. Ludzi nie obchodzi inflacja, byle tylko dać im socjal. Drukowanie pieniędzy, bo na socjal nie starcza? A kogo to obchodzi…
Obecnie mamy najwyższą inflację w całej Unii, i owszem w koszyku inflacyjnym są produkty, z których nie korzystam, ale i nie ma takich, z których korzystam, a ich ceny rosną. Gdyby było tam więcej produktów spożywczych codziennego użytku inflacja byłaby na jeszcze wyższym poziomie.
Inflacja jest czymś co wpływa na życie absolutnie każdego mieszkańca kraju i nie uważam, że powinniśmy traktować ją z przymrużeniem oka. Przeciwnie, jej rekordowy poziom powinien dawać ludziom wiele do myślenia, i uważam, że w tym kierunku powinna iść edukacja na tym portalu.
Cześć!
Świetnie, że pojawiają się artykuły edukacyjne, ale w tym przypadku muszę przyczepić się do dwóch zdań 😉
” Zwiększenie inflacji wiąże się również z obniżką stóp procentowych, co z kolei oznacza dobre wieści dla kredytobiorców – tańsze kredyty i niższe oprocentowanie nominalne.”
„Na pierwszy rzut oka inflacja rozumiana wyłącznie jako spadek cen wydaje się być negatywna, szczególnie dla konsumenta.”
Odnośnie komentarza @johny. Warto uświadamiać ludzi skąd się biorą zmiany inflacji i jakie to ma skutki. Nie mówię tylko o podaży banku centralnego (w Polsce zasadniczo od niedawna) i kreacji przez banki komercyjne przez udzielanie kredytów. Swoją cegiełkę daje wzrost oczekiwań społecznych co do zarobków i standardu życia. Nawet premier Morawicki w swoich niesławnych rozmowach prywatnych o tym wspominał. Tragicznie słaba edukacja ekonomiczna, finansowa oraz w zakresie przedsiębiorczości to jeden z powodów roszczeniowego podejścia dużej części społeczeństwa. To nie wynika z faktu, że Polacy są leniwi, tylko nikt ich nie nauczył jak pracować mądrze. Jak odłożyć kapitał, wpaść na dobry pomysł, zrobić jego „testy rynkowe”, napisać biznes plan, jak kalkulować ryzyko, jak szukać niszy rynkowej, jak łączyć pasję z pracą zarobkową lub monetyzować ją „po godzinach”, jak podnosić swoje kwalifikacje, jak planować ścieżkę kariery. Wielu ludzi ma problem z wnoszeniem wartości dodanej na rynek pracy. Dlatego polska gospodarka nie rozwija się tak szybko jakby mogła i poziom życia przeciętnego obywatela nie podnosi się tak jakby mógł. Do tego skomplikowane przepisy zwłaszcza podatkowe i można by tak wymieniać długo. Ktoś kiedyś mądrze powiedział, że nie można dawać ludziom ryby, tylko trzeba dać wędkę 😉 Dopowiem nawet, że jak już tą wędkę dostaną i nauczą się łowić, to powinni ją spłacić i nauczyć łowić innych, a samemu zająć się myśleniem jakby tu zautomatyzować łowienie.